NFL
Janusz Sibora: Prawybory w KO to brutalna walka, a nie rycerski pojedynek
Moim zdaniem prawybory w KO to sprytne posunięcie premiera, w jego stylu zresztą. Dla Tuska to swego rodzaju polisa ubezpieczeniowa. Decyzja o prawyborach przerzuca odpowiedzialność na partyjne doły za wybór kandydata, który będzie walczył o prezydenturę. W przypadku porażki wyborczej szef partii powie, że to był wasz wybór. Dolano przy okazji trochę demokratycznego smaru, by partyjne tryby lepiej się kręciły – mówi dr Janusz Sibora, historyk dyplomacji. Przemysław Świderski
Potrzebny jest prezydent na każde czasy. Wybieramy głowę państwa, a nie wodza naczelnego. Śledzę zabiegi kandydatów na kandydata w Koalicji Obywatelskiej i nie poznaję ich. Przekonują nas, że zagłosują na nich wyborcy tak z lewej, jak i z prawej strony. Nagle stali się elastyczni i każdemu coś oferują. Przypomina mi się powiedzenie jednego ze słynnych braci Marx: „Takie są moje zasady. Jeżeli ci się nie podobają mam też inne – mówi dr Janusz Sibora, historyk dyplomacji.
O Przemysławie Czarnku, potencjalnym kandydacie PiS na prezydenta RP mówi się dziś jako o „polskim Donaldzie Trumpie”, z kolei Radosław Sikorski, szef MSZ, ma być „kandydatem na trudne, przedwojenne czasy”. Pewnie znaleźlibyśmy jeszcze charakterystyczne określenia dla Sławomira Mentzena z Konfederacji oraz Szymonie Hołowni z Polski 2050.
Potrzebny jest prezydent na każde czasy. Wybieramy głowę państwa, a nie wodza naczelnego. Wszystkich kandydatów do urzędu prezydenta jeszcze nie znamy, ale kampania już trwa. Nastał czas aktorów politycznych. Oglądamy dziś tych polityków – potencjalnych kandydatów do polskiej prezydentury, w bardzo przerysowanej formie, trochę groteskowej. Oni chcą nadać sobie wyrazistości. Dlatego linie są pogrubione, a ich słowa uproszczone. Śledzę zabiegi kandydatów na kandydata w Koalicji Obywatelskiej i nie poznaję ich. Przekonują nas, że zagłosują na nich wyborcy tak z lewej, jak i z prawej strony. Nagle stali się elastyczni i każdemu coś oferują. Przypomina mi się powiedzenie jednego ze słynnych braci Marx: „Takie są moje zasady. Jeżeli ci się nie podobają mam też inne”.
Wielokrotnie padało jednak pytanie o to, czy Trzaskowski czy raczej Sikorski będą lepsi w kontaktach z Donaldem Trumpem, który w styczniu wprowadzi się do Białego Domu po raz kolejny.
Trump pojawił się na polskiej szachownicy i namieszał. Ten wiatr zza oceanu jednych kandydatów osłabił, a innych wzmocnił. Niewątpliwie wyostrzył kwestie ekonomiczne, które u nas – przy pięcioprocentowej inflacji – też są obecnie pierwszym miejscu. Będzie to kosztem spraw światopoglądowych, z którymi utożsamiany był najczęściej Rafał Trzaskowski. Już teraz Trzaskowski zmienił retorykę i mówi, że najważniejsze są spotkania w małych ośrodkach, na przysłowiowej prowincji. W trudnej sytuacji jest też i drugi kandydat Koalicji Obywatelskiej, który ma bagaż nieszczęśliwych sformułowań na temat Donalda Trumpa. Oczywiście, można zaklinać rzeczywistość i mówić, że poprzednie wypowiedzi nie mają znaczenia dla bieżącej polityki, ale wszyscy wiemy, że Trump jest pamiętliwy. Trump osobiście gromadził w teczkach wycinki artykułów na swój temat. Oczywiście, wolał te pochlebne. On jest czuły na swoim punkcie. Przypomniał kiedyś premierowi Australii jego negatywne wypowiedzi. Uważam, że wizerunek kandydatów na prezydenta będzie w tym kontekście istotny. I nerwy też trzeba umieć trzymać na wodzy, a z tym Radosław Sikorski miał ostatnio problem…