CELEBRITY
Polski piłkarz popełnił samobójstwo. Zabiły go wyrzuty sumienia i więzienna trauma
5 listopada minęły 33 lata od samobójczej śmierci Stanisława Burzyńskiego, jednego z najlepszych bramkarzy w historii łódzkiego Widzewa. Piłkarz spowodował wypadek, w wyniku którego potrącony mężczyzna zmarł. Sportowiec został skazany na dwa i pół roku pozbawienia wolności. Trafił za kraty w momencie, kiedy dogadany był jego transfer do angielskiego klubu Ipswich Town. Koledzy z drużyny mówili, że “Burzę” zabiły wyrzuty sumienia i więzienna trauma.
Elegancki, przystojny ciemny blondyn, po treningu lubił zapalić papierosa marlboro. Oto historia o życiu, które w jednej chwili może runąć. O wyrzutach sumienia, które potrafią zabić. Tragiczne losy Stanisława Burzyńskiego opisałem w książce “Sport zza krat”. To opowieść ku przestrodze, żeby nigdy nie wsiadać za kierownicę po alkoholu.
W tamtych szaro-burych czasach Stanisław Burzyński był światowcem pełną gębą. Jego żona prowadziła sklep ze sprowadzaną z Zachodu odzieżą. Koledzy w łódzkim klubie z zazdrością mówili, że “Burza” zawsze wygląda , jakby żywcem wyjęty z żurnala.
Zimą 1980 r. bramkarz Widzewa był na absolutnym topie. Lada dzień, lada moment miał spełnić marzenie o życiu w lepszym świecie i przejść do Ipswich Town. Wszystko runęło w jednej chwili.
Burzyński spowodował wypadek po pijaku
Był 25 lutego 1980 r. Jadący dużym fiatem piłkarz potrącił przechodzącego w niedozwolonym miejscu staruszka. 85-letni Ignacy Olczyk, jak każdego dnia, szedł do kościoła. Tyle, że zamiast podejść kilkanaście metrów do pasów, skrócił sobie drogę. Było przed 18-tą. Zmierzchało. Miejsce, w którym przekraczał jezdnię emeryt, było bardzo słabo oświetlone. Idący wtedy chodnikiem ludzie usłyszeli tępy dźwięk i pisk opon.