CELEBRITY
Przegrany zwycięzca
Z prof. Jakubem Politem z Instytutu Historii UJ, autorem książki „Pod wiatr. Czang Kaj-szek 1887–1975” rozmawia Tomasz D. Kolanek.
TOMASZ D. KOLANEK: Czym łatwiej zarządzać: leżącym na kontynencie wielkim państwem, którego powierzchnia jest porównywalna z powierzchnią Europy, czy wyspą oceaniczną wielkości Holandii?
PROF. JAKUB POLIT: O tę kwestię zapytano swego czasu Czang Kaj-szeka. W dużym skrócie: chiński przywódca został zapytany, dlaczego nie mógł niczego dokonać na kontynencie, wszystko mu się z rąk sypało, natomiast udało mu się czegoś dokonać na wyspie. Czang Kaj-szek uśmiechnął się i sięgnął po Biblię. Był on chrześcijaninem, a pod koniec życia katolikiem. Stary i Nowy Testament przeczytał od deski do deski 17 razy.
Skąd to wiadomo?
Ponieważ jako Chińczyk zawsze po zakończeniu czytania stawiał na pierwszej stronie pieczątkę. Wiemy więc, że tyle razy przeczytał Pismo Święte w całości. Do tego trzeba dodać wyrywkowe sięganie po Biblię, ale ile razy miało to miejsce, tego już nie wiemy.
Czang Kaj-szek z łatwością wyszukał fragment Pierwszej Księgi Królewskiej mówiący o tym, że Dawid nie mógł zbudować świątyni z powodu wojen, którymi go otoczyli jego wrogowie. Dawid miał jednak syna – Salomona – który tę świątynię zbudował. Tą świątynią dla Czang Kaj-szeka był Tajwan przekazany synowi, prezydentowi Chang Ching-kuo, który to rzeczywiście stworzył taki Tajwan, jaki dzisiaj znamy. Podwaliny pod to wszystko położył Czang Kaj-szek.
Teraz mówiąc już językiem bardziej oficjalnym i naukowym. Czang Kaj-szek rządził Tajwanem 26 lat. Na kontynencie z kolei sprawował władzę przez niespełna 22 lata, z czego dwie trzecie przypadało na wojnę z Japonią i ostatnią, wielką wojnę domową.
Tajwan jest wyspą bezpieczną w tym sensie, że nikt jej bezpośrednio nie atakuje. Oczywiście groźba inwazji stale istniała i wciąż istnieje, ale desant na razie nie miał miejsca. Kontynent zaś był bezustannie zagrożony ze strony dwóch mocarstw: Rosji i Japonii. Oba groziły zniszczeniem państwa chińskiego. Poza tym nad Chinami kontynentalnymi stale wisiała groźba rewolty – czy to ze strony komunistów dysponujących własną armią, czy to ze strony części własnych sił zbrojnych, będących eklektyczną zbieraniną. Takich problemów nie było na Tajwanie.
Czasem się mówi, że Juliusz Verne napisał „Tajemniczą wyspę” po prostu po to, żeby dając pięciu rozbitkom do dyspozycji nieprawdopodobnie bogatą wysepkę, pokazać, co człowiek w chwili próby potrafi osiągnąć. Przypominam o tym, ponieważ można rzec, że Tajwan – wyspa trochę większa od Holandii – został dany w ręce przedsiębiorczego zarządcy, aby ten mógł dowieść, co może i potrafi zrobić, jeśli nie jest niepokojony z zewnątrz.
Czy jednak aby na pewno Czang Kaj-szek od początku był „przedsiębiorczym zarządcą”? Był on jednak przede wszystkim rewolucjonistą.