CELEBRITY
Tak Wim Fissette pracuje z Igą Świątek. “Bardzo ujęła mnie scena za kulisami. To kluczowy obrazek”
— Cały czas skupialiśmy się na czterech nazwiskach: Świątek, Sabalenka, Rybakina i Gauff. Rozważaliśmy, która z nich ma większe szanse, a wtedy pojawiła się Madison Keys, która rozpoczęła sezon od dwunastu zwycięstw z rzędu, wygrywając turniej wielkoszlemowy. Jej triumf jest niepodważalny — mówi Joanna Sakowicz-Kostecka, komentatorka Canal+. Była mistrzyni Polski w tenisie komentuje też start Igi Świątek i początek jej współpracy z nowym trenerem oraz prognozuje, jak może wyglądać układ sił w czołówce w kolejnych turniejach.
DOMINIK LUTOSTAŃSKI: Jakie wnioski dotyczące Igi Świątek możemy wyciągnąć po startach w Australii?
JOANNA SAKOWICZ-KOSTECKA: Jestem bardzo zadowolona z tego, jak Iga rozpoczęła turniej. W jej grze widać dużą płynność, zwłaszcza jeśli chodzi o forhend. Oczywiście ta płynność jest trudniejsza do utrzymania, gdy gra się z zawodniczkami pokroju Madison Keys. Sama Aryna Sabalenka przyznała, że prędkości, jakie widziała w finale, były dla niej czymś niespotykanym. Czegoś takiego nie doświadczyła nawet w starciach z Sereną Williams. To o czymś świadczy. Te słowa potwierdzają, na jaki poziom weszła Amerykanka w Australian Open.
Sam awans Świątek do półfinału i ta niesamowita batalia z Keys pokazują, że Iga postawiła się najlepszej zawodniczce turnieju. Niewiele brakowało, a przecież to ona byłaby w finale. Ten półfinał to bardzo zadowalający wynik i chciałabym uprzedzić to, co pewnie zaraz usłyszymy, czyli komentarze o losowaniu. Nie rozumiem tych narzekań. Czy Iga miała anulować losowanie? Otrzymała takie, jakie było, i poradziła sobie świetnie. Wysoko wygrywała mecze, pokazując klasę i to, że nikogo nie lekceważy. To dla mnie cenny i ważny wniosek na dalszą część rozgrywek.